Traugutta 121
Mam nadzieję, że nie przyzwyczailiście się zbytnio do zdjęć z wyremontowanych kamienic. Drodzy Państwo, dziś idziemy na Traugutta 121.
Kiepska reputacja słynnego wrocławskiego Trójkąta Bermudzkiego to kula u nogi dla tych okolic. Trójkąt może i był niebezpieczny, owszem, ale lata temu. Teraz w zasadzie nie różni się poziomem przestępczości od wielu innych dzielnic. I wcale nie chodzi tu o to, że w innych dzielnicach przestępczość wzrosła ;). “Na mieście gadają”, że ci, przez których ludzie „znikali w Trójkącie”, to albo już nie żyją, albo siedzą w więzieniu, albo… wyemigrowali. Nie wiem, ile w tym prawdy. Spacery po Trójkącie uwielbiam i nigdy nie spotkało mnie tam nic złego. Może po prostu mam szczęście, a może zła sława miejsca to już tylko legenda.
Apteka pod Słońcem
Traugutta 121 jest znana ze swojej odwiecznej apteki. “Apteka Pod Słońcem” mieści się tam od 1 czerwca 1896 roku! Warto zajrzeć do środka, gdyż zachowało się tam oryginalne wyposażenie. Nawet jeśli nie w 100%, to klimat jest i tak niesamowity. Przez chwilę można się poczuć jak w “Apotheke zur Sonne”. Do tego przemiły i cierpliwy personel, który przywykł już do stanu osłupienia, w jaki wprowadza klientów tak niezwykły interier i traktuje ich z wielką wyrozumiałością 😉 (uprzedzając pytania: nie, to nie jest reklama i nikt mi za to nie płaci 😉 – po prostu lubię to miejsce). W sieni kamienicy czają się węże Eskulapa. Niestety, eskulapy nie są jadowite, więc może dlatego nie odstraszyły chuliganerii, która podprowadziła dwie drewniane bramy… Ściany w ogóle wyglądają, jakby coś je poobgryzało. Tak do wysokości 1,80 m dewastacja przybrała najwymyślniejsze formy. Wyżej jest już „tylko” strasznie brudno – kurz, smog, osady dziejów…
Ciemno, ale czysto
Domofon i drzwi czekają dopiero przy wejściu na klatkę schodową. A w środku… egipskie ciemności. Gdzieś w oddali, od strony zejścia do piwnicy, majaczy światło jednej żarówki; druga tkwiła dopiero przy schodach. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że z góry też dochodzą wątłe promienie światła. Jest świetlik, ale tak brudny, że trudno wymagać, by spełniał swą rolę. Dlatego wybaczcie niewyraźne zdjęcia z parteru, gdyż mój aparat przy tym świetle po prostu się poddał.
W okolicach pierwszego lub drugiego piętra – nie pamiętam już dokładnie – napotkałam jedną z lokatorek, która z ogromnym zapałem szorowała podłogę, ściany, poręcze, okna wychodzące na “studnię” (taką samą jak na Gajowej 36), ogólnie: wszystko, co było na “jej” piętrze. Myślałam, że kobiecinę uściskam ;)! Stary i zniszczony budynek to jedno, ale stary, zniszczony i zasyfiony budynek… to całkiem inna sprawa. Dlatego zawsze budujące jest dla mnie, gdy widzę dbałość lokatorów o ich otoczenie. Traugutta 121 ma pod tym względem szczęście. 🙂 Na kolejnym piętrze zachowało się trochę ładnej, oryginalnej stolarki drzwiowej, najwyraźniej odnawianej przez lokatorów – z całkiem dobrymi rezultatami.
Kamienica wymaga remontu. Możliwe, że bywając często w aptece wyrobiłam sobie błędne przekonanie, że całemu budynkowi się jakoś w miarę powodzi, jednak to było złudne wrażenie. Tak wyglądała na początku XX wieku.
PS W ramach ciekawostki. Wiecie, że wrocławski Trójkąt inspiruje? Polecam utwór wrocławianina Lecha Janerki “Strzeż się tych miejsc”, a dla miłośników innej stylistyki muzycznej są covery w wykonaniu Lao Che i Fading Colours.
Traugutta 121
Dzielnica: Krzyki
Osiedle: Przedmieście Oławskie
Ulica: Romualda Traugutta, dawniej: odcinek zachodni – Wallgasse, odcinek wschodni – Weingasse; po włączeniu Przedmieścia Oławskiego od Wrocławia w 1808 roku połączono obie drogi i nadano im nazwę Klosterstraße (ul. Klasztorna) – od znajdującego się tam klasztoru Bonifratrów.
Ten sam "robotniczy" styl, co na Hallera 🙂
Rozczarowana? My- wcale. Zwłaszcza zdjęcia od 16 wzwyż coś nam przypomniały.To znajome uczucie "chwytu za gardło" które czuliśmy wchodząc do takich (i gorszych- np.pustostanów) miejsc, które powodowało ,że… brnęliśmy dalej. Zdjęcia- naprawdę świetne. Co do detali- chociaż kamienica sama rozbiera się pod ciężarem grypsów, to cementowe kafle- wciąż nieśmiertelnie piękne.
Tak, rozczarowana, tym, że tak niewiele udało się zachować :(. Fakt, są gorsze miejsca, ale – jak pisałam – wyhodowałam sobie mylne, bezpodstawne przekonanie, że w tej kamienicy po prostu NIE MOŻE być źle, no bo jak to… przecież to "pod słońcem" i w ogóle… Ech, stara a naiwna 🙁
Tak naprawdę nie jest źle- jest wspaniale! Po prostu dopada Cię choroba kolekcjonerów;)
Pozdrawiamy:)
Możliwe :P. I widzę oczami wyobraźni, jak tam będzie gładko, żółto i "blokowo" po ewentualnym remoncie (bo renowacji się nie spodziewam)…
Pozdrawiam również 🙂
nigdy nie byłam we Wrocławiu, ale bardzo chciałabym zwiedzić to miasto twoimi ścieżkami 🙂
Witam na blogu i dziękuję za miłe słowa 🙂
Kiedyś oglądałam mieszkanie w kamienicy na Hauke-Bosaka (do kupienia). Na żadnej kondygnacji nie paliła się żarówka i szło się po omacku, więc tutaj chyba miałaś szczęście 😉 A że rowery jeszcze stoją na korytarzu, to chyba źle nie jest.
Tylko oczami wyobraźni widzę, jak ta kamienica wyglądała w czasach świetności. Mogło by być tak pięknie.
Ja z kolei oglądałem na H-B mieszkanie do wynajęcia, obok szkoły dla dorosłych. Ostatnie piętro, klatka schodowa w kompletnej ruinie i wszechobecny grzyb, a cena jak za zboże, brr 😉
@ bestyjeczka
Chyba zacznę ze sobą nosić latarkę, bo czasami trudno powiedzieć, gdzie w kamienicy jest pstryczek od światła… I nawet jak już się go znajdzie, to wygląda to tak: pstryk! … i dalej ciemno… 😛
@ Grzegorz Pietrzak
Podejrzewam, że nawet ja bym za to mieszkanie tyle pieniędzy nie dała :P. I nie dlatego, że zrujnowane, a przez moją wybitnie uciążliwą alergię, która jest idealnym detektorem grzybów/kurzu/pleśni…