Rozbrat 4
Ulica: Rozbrat, dawniej: Bockstrasse, od Emanuela Bocka (20 VII 1841- 5 IV 1900) wrocławskiego radcy miejskiego.
ul. Rozbrat 4 |
Rozbrat można przejść różnie. Słyszałam, że niesłabnącą popularnością cieszy się styl “szybko i z duszą na ramieniu” ;). Ja pokonałam tę ulicę w typowy dla siebie sposób, czyli z głową zadartą do góry i półotwartym z zachwytu otworem gębowym. Secesja, dużo secesji, pięknej secesji! A jakiej zniszczonej…
ul. Rozbrat 4 |
Kamienica nr 4 miała wyglądać inaczej. Niestety, wygląda tak. Źródłem mojej frustracji jest obleśny maszkaron, który góruje nad cała budowlą. Zważywszy na to, że autor projektu – Maks Bock – był równocześnie właścicielem posesji, to boję się pytać, co trzeba mieć pod czaszką, by sobie takim czymś własną fasadę… ozdobić?! Na nic się zda przepiękny portal wejściowy porośnięty szalonym kwieciem. Ja cały czas pamiętam, że w tym ogrodzie jest satyr :P! Oryginalny projekt wydaje mi się też zwyczajnie ciekawszy, zwłaszcza na dachu “coś się działo”. No i ten balkonik pod obleśnym satyrem też jest jakiś wybrakowany, ale to koniec marudzenia. Podoba mi się wydzielony pion klatki schodowej i lizeny ozdobione kobiecymi maskami. Po wejściu do bramy – praktycznie nie ma holu! Wchodzi się od razu na schody – i bliższym przyjrzeniu się oknom na klatce schodowej można stwierdzić, że szybki są zielone. Absyntowe!
ul. Rozbrat 4 |
Strasznie podoba mi się ten blog, nie wiem, czy już wspominałam. Zaglądam tu regularnie.
Śpiewający romski samiec był niepowtarzalny 😛 W ciągu dnia może i niegroźny, ale chodzić tam wieczorami lub zimowym mrocznym popołudniem hmmm – dość ryzykowne. Wszystkie te maszkarony i skrzętnie chowane ozdoby wewnątrz kamienic są chyba jednak warte odrobiny ryzyka. Wycieczkę wspominam z uśmiechem i nutą zachwytu. 🙂
wszelako kwiecie piękne… przyjmiesz ode mnie wyróżnienie?
@ Rusty Angel
Nawet nie wiesz, jak miło czytać coś takiego. 🙂
@ Vilco
Cieszę się, że wycieczka się podobała.
@ megimoher
Przeczytałam u Ciebie o co dokładnie chodzi i z żalem stwierdzam, że kompletnie nie mam czasu na te blogowe ekscesy ;(
Mam dla Ciebie 2 linki:
1. Rusza właśnie konkurs na blog roku 2011. Zgłosiłbym Cię, ale to twórcy sami zgłaszają własne blogi: http://www.blogroku.pl
2. I prawdziwa gratka. Niedługo do nabycia w księgarniach całe tysiąc stron p.t. "Leksykon architektury Wrocławia" http://www.wroclaw.pl/leksykon_architektury_wroclawia_by_lepiej_poznac_miasto.dhtml 🙂
@ jonathan null
1. To już chyba za duży kaliber dla mnie…:o
2. Zapraszam na kamienicowego Facebooka, wczoraj tam o tym było 😉
3. Pozdrawiam serdecznie 😀 – miło, że tak regularnie zaglądasz 🙂
"szybko i z duszą na ramieniu" ??
Ulica Rozbrat jest ulica mojego dziecinstwa , gdzie mieszkalem przez prawie 27 lat i gdzie juz nie mieszkam przez prawie 3o lat.
To byla zawsze spokojna ulica.
Ale czesto tam jestem , odwiedzajac moich starych sasiadow.
O to ,ze mieszka tam rodzina romow , nie mozna miec pretensji do ludzi tam mieszkajcych.
Nigdy nie poczulem sie tam zagrozony , przechodzac nia nawet poznym wieczorem.
Nie slyszalem nigdy o jakiejkolwiek agresji , wiec skad wasze uprzedzenia?
Wydaje mi sie , ze piszac w ten sposob o mojej ulicy , nie znacie Wroclawia, wiec raczej nie jestescie wroclawiakami.
Od kiedy to własne odczucia co do danego miejsca mają wpływ na znajomość Wrocławia? :>
Proszę więc także nie zarzucać mi uprzedzeń, bo mowa o wrażeniach z odbytej wycieczki i roszczę sobie do nich prawo. 🙂
z pozdravem dla anonima
Drogi Anonimowy,
nie mieszkasz tam od 30 lat i nie przyszło Ci do głowy, że wiele się mogło przez ten czas zmienić? Każdy czuje się bezpiecznie w dzielnicy w której się wychował. Sama wychowałam się na styku osiedli Gaj i Huby i również czuję się tu bezpiecznie, ale wiem, że to złudne poczucie…
Jeśli fakt, że o czymś nie słyszałeś – jak o przestępczości w tych okolicach – uznajesz za wystarczający dowód, iż to nie istnieje, to gratuluję logiki i zazdroszczę spokojnego snu.
Połączenie mojego stwierdzenia o tym, że na Rozbrat bywa niebezpiecznie z opowieścią o Romie-zalotniku, który był tylko i wyłącznie uciążliwy, a nie niebezpieczny jest Twoją nadinterpretacją i nadużyciem mojego tekstu do czego prawa nie masz.
Określanie mojego pochodzenia na podstawie tego, co sądzę o ulicy Rozbrat… po prostu przemilczę, bo to chyba żart ;).
Wierzę, że możesz mieć piękne wspomnienia związane z tą ulicą. Jeśli byś zechciał ich trochę spisać i podesłać na maila, z chęcią je opublikuję, jako inny punkt widzenia. Takie wspomnienia są bardzo cenne, nie każ się więc długo prosić. 🙂
Pozdrawiam serdecznie!
Ostatnie moje zdanie nie bylo konieczne zgoda , mea culpa.
Gdy pisze ,ze nie slyszalem o raptownym wzroscie przestepstw w tym regionie , bazuje sie nie na moich wspomnieniach sprzed lat ,lecz na aktualnych komentarzach mieszkancow.
Generalnie mozna napisac tak…
Ulice Wroclawia a rowniez innych polskich miast sa bardzo slabo oswietlone /widoczne jest to szczegolnie zimowa pora/, wiec sprzyja to rozwojowi przestepczosci .
Wiec wieczorem rzadkoscia sa ulice , gdzie mozna by bylo isc bez "duszy na ramieniu".
Tak ze , ulica Rozbrat nie rozni sie niczym od innych ulic.
Mam wspomnienia z tego regionu , tak oczywiscie ,jednak nie mozna mnie traktowac jako kronikarza tej czesci miasta.
Moglbym wpisac tutaj moje wspomnienia , jednak tylko pozytywne , negatywne nie ,gdyz musialbym podac nazwiska czy imiona ludzi z nimi zwiazanymi , tego jednak nie moge zrobic ,gdyz czesc tych ludzi lub ich rodziny , dalej tam zamieszkuje.
A wspomnienia sie podpisuje…pseudonim nie wchodzi w gre.
WESOLYCH SWIAT I DOBREGO NOWEGO ROKU 2012.
Krzysztof
Krzysztofie,
cieszę się, że piszesz. 🙂
Określając Rozbrat ulicą niebezpieczną bazuję na raportach policji, doniesieniach prasowych oraz relacjach osób, które w trakcie wizyty w tych okolicach ucierpiały i to znacznie. Nie jest chyba niczym niezwykłym, że "swoi" zawsze mają bezpieczniej niż "przybysze" ;)?
Naturalnie, nie mam zamiaru robić z Ciebie naczelnego kronikarza Ołbina. Chciałabym tylko, byś opowiedział, jak się mieszkało na Rozbrat za Twoich czasów. Mogą to być tylko pozytywne wspomnienia, bez nazwisk – jak tylko zechcesz. Jaki był tam klimat, czy ludzie dobrze się znali, czy mieszkali tam tylko Polacy, czy może także Niemcy (może mieliście kogoś jeszcze urodzonego w Breslau?), a może i inne narodowości? To wszystko jest szalenie interesujące. Gdybyś się zdecydował podzielić z Czytelnikami bloga garścią wspomnień, z pewnością będzie to cenna lekcja :).
Pozdrawiam Cię serdecznie i również życzę wszystkiego dobrego – z okazji świąt i na nadchodzący rok.
Przekonalas mnie , umowa stoi.
Ale moze nie dzisiaj …musze to wszystko jeszcze poukladac i od czegos zaczac. :))
Świetne i piękne!! wszystkiego najlepszego w nowym roku!
interesujące fotografie, świetny klimat i ten mrok, czekam na fotografie z kolejnych wypraw :))
Ulica Rozbrat nie jest dluga ulica ,jest na niej tylko kilka kamienic.
Jest dosyc dobrze usytuowana z jednej strony Ogrod Botaniczny ,a z drugiej Park Tolpy , ktory pozostanie jednak dla mnie Parkiem Nowowiejskim.
To byla spokojna ulica , naprawde nie pamietam ,ze wydarzyly sie tam jakies powazniejsze problemy.
Wiekszosc rodzin ,ktore sie tam osiedlily po II Wojnie Swiatowej byla z pochodzenia robotniczego lub chlopskiego , zazwyczaj przyjechali oni ze Wschodu.
Nie mieszkali tam ani Niemcy , ktorzy pozostali po wojnie ani Polacy , korzy przezyli oblezenie "Festung Breslau".
Posrod tego coktailu ludzkiego tak drogiego dyrygentom PRL , mieszkali rowniez ludzie , ktorzy przyjechali ze Lwowa , gdzie pracowali na Uniwersytecie im.Jana Kazimierza .
Mysle tutaj o profesorze Tolpie jak rowniez o profesorze Chudobie.
Mieszkali tam rowniez inni przyjezdni pracownicy z tego Uniwersytetu , mysle tutaj o rodzinach Fedekow , Furmaniewiczow czy Waszczyszynow.
Nie mozna powiedziec ,zeby wszyscy tam mieszkajacy dobrze sie znali , zazwyczj mowili sobie "dzien dobry" lub nie , jak juz sie mijali na ulicy.
Chyba ze mieszkali w tej samej kamienicy.
My mlodzi znalismy sie dobrze , robilismy razem rozne "glupoty" ale nie powiedzialbym ze bylismy wszyscy przjaciolmi.
cdn.
Rodziny nie byly duze , zazwyczaj skladaly sie z 4-5 osob , pamietam tylko kilka wiekszych rodzin.
Oczywiscie byl to powojenny boom urodzin , tak ze na ulicy mieszkalo duzo mlodziezy.
Spogladajac teraz na nasze kontakty , mozna stwierdzic ze wlasciwie kazda ulica byla jak by "niepodlegla" , zazwyczaj nie bawilismy sie z dziecmi mieszkajacym juz nawet na sasiednich ulicach Sepa Szarzynskiego , Boleslawa Prusa czy Chemicznej.
W latach piecdziesiatych nie istnialy jeszcze te wszystkie gry elektroniczne , ktore sa aktualnie w uzyciu.
Zabawy musielismy sobie sami zorganizowac , to byla czesto pilka nozna , pilka siatkowa , gra w klase , w chowanego , rower lub wyprawy nad Odre lub ewentualnie do Parku Nowowiejskiego.
Kiedys zastalismy na stawie tratwe zrobione przez starszych niz my , niestety nie pozwolono nam z niej skorzystac , a mielismy taka ochote.
Czasami w stawie wedkowalismy , gdyz byly tam czerwone rybki , ale nigdy sie udalo nam sie zadnej zlowic.
Czekalismy latem na przyjazd , ludzi czyszczacych kanaly , gdyz po ich pracy obok kazdego kanalu znajdowalismy przez jakis czas mul, w ktorym czesto grzebalismy za pomoca kijow.
Mozna tam bylo znalezc luski , pociski czy cale metalowe tasmy do niemieckich karabinow maszynowych .
Kiedys ktos znalazl w takiej kupie mulu , niemiecki granat obronny ,do dzisiaj pamietam kolege jak maszerowal z nim w rece przez cala ulice.
Kiedy milicja nie spieszyla sie specjalnie ,zeby po niego przyjechac , jeden ze starszych kolegow wrzucil go z powrotem do stawu.
cdn.
Czytałam z wypiekami na twarzy :). Super, niecierpliwie czekam na więcej :)!
Zima przenosilismy sie calkowicie do parku.
Jezdzilismy bardzo duzo na lyzwach , podczas wakacji szkolnych zostawalismy tam az do zapadniecia zmroku.
Chetnie rowniez zjezdzalismy na sankach lub na lyzwach z gorki , tam rownie stawialem pierwsze kroki na nartach.
Bardzo czesto na gorce zjezdzajac na butach staralismy sie doczepic do sanek naszych kolezanek , co konczylo sie zazwyczaj upadkiem i salwa smiechu / ale nie zawsze…/.
Ulice nie byly zima odsniezane calkowicie , tak ze zawsze na jezdniach znajdowal sie ubity snieg , na ktorym czesto jezdzilismy na butach uczepieni za przejezdzajaca ciezarowka.
Oczekiwalismy zawsze na Nowy Rok i na mozliwosc strzelania , petard oczywiscie nie mielismy , uzywalismy do tego albo pistolety na korki albo karbid.
A w poniedzialek wigilijny , tradycyjny smigus dyngus , staralismy sie jak najbardziej zmoczyc przedstawicielki "plci pieknej" , przechodzace nasza ulica.
Na ulicy mieszkalo duzo rodzin posiadajacych ogrodki , zazwyczaj byly to ogrodki znajdujace sie przy koncu ulicy Boleslawa Prusa idac w kierunku Odry.
My rowniez mielismy tam nasza dzialke , ktora dawala nam duzo pracy , ale rowniez sporo swiezch warzyw i owocow , a rowniez kwiatow.
cdn.
Mieszkam niedaleko tej kamienicy, na Chemicznej. Rozbrat w ogóle nie jest niebezpieczną ulicą w moim odczuciu. Jedyne co się dzieje to rzeczywiście romskie "pojedynki" które najczęściej polegają tylko na wylegnięciu całej rodziny na ulicę, ściąganiu koszulek i krzyczeniu. Nikt jeszcze nie ucierpiał :).
Jak chcesz, to zapraszam też do mojej kamienicy. Kilka ładnych detali się na pewno znajdzie. Mam też rysunki archiwalne.
pozdrawiam z Ołbina
Dziękuję za propozycję. Bardzo niewykluczone, że skorzystam – lubię mieć możliwość rozmowy z mieszkańcami opisywanej kamienicy, a przy okazji nie siać paniki, że "jakaś taka tu chodzi i zdjęcia robi"… ;)))
piękne te wykończenia, a schody cudo 🙂
Mieszkam na ul.Ukrytej – równoległej do ul.Rozbrat, a opisana kamienica jest jedną z kilku moich ulubionych. Chodząc z zadartą głową, jestem zafascynowana nie tylko wizualnie, ale chłonę też atmosferę… jednak stwierdzenie, że jest to ulica niebezpieczna poruszyła moje spokojne "jestestwo", gdyż zupełnie się z tym nie zgadzam. Uważam, że ta krótka uliczka nie odbiega pod tym względem od innych, a jaka atmosfera…
Zapraszam do siebie na rekonesans.
Milka, ciebie także. Mieszkamy tak blisko, czyżbyśmy miały podobne zainteresowania?
Od kilku lat mieszkam na ul.Ukrytej – równoległej do ul.Rozbrat. Jestem zafascynowana wrocławską secesją, a opisana kamienica jedną z kilku ulubionych. Zwykle, idąc, patrzę w górę i delektuję się nie tylko tym co widzę, ale również atmosferą… I moje spokojne "jestestwo" poruszyło stwierdzenie, że ta krótka uliczka jest niebezpieczna. Tu jest pod tym względem tak jak w innych miejscach, a jaka atmosfera…
Zapraszam do siebie na rekonesans.
Milka, tak blisko mieszkamy, czyżbyśmy miały podobne zainteresowania
Pozdrawiam
Cóż za piękne kamienice. Fajne, że jest tylu ludzi, którzy potrafią docenić ich piękno. Brawa dla autorki blogu;
Dziękuję za wizytę i za miłe słowa. 🙂
Milo ,ze aktualni mieszkancy regionu ulicy Rozbrat ,potwierdzaja moja opinie ,ze ulica nie jest wcale niebezpieczna .
A propos
Nazwisko Kodzis ,mi cos mowi.
Chodzilem kiedys do jednej klasy z Tomkiem Kodzisem .
Bardzo czesto jezdzilismy na lyzwach /panczenach ../ na stawie w Parku Nowowiejskim.
Przpraszam ,teraz jest to Park Tolpy …???