ul. Podwale 75
Osiedle: Przedmieście Oławskie
ul. Podwale 75 |
O tym, że jest, delikatnie mówiąc, duża (wiem, wiem, mówi się “puszysta”…), człowiek przekonuje się dopiero wtedy, gdy stanie na wąskim chodniczku koło fosy i wymaga od swojego obiektywu, by objął całą fasadę. Cóż, trzeba było dreptać za fosę. I powiem Wam, że o tej porze roku jest tam przeraźliwie zimno.
Fasada nie krzyczy kolorami, ruchliwy chodnik i hałaśliwa ulica zniechęcają do zatrzymywania się i przyglądania zdobieniom. Cała ta… misterna serweta (moje pierwsze skojarzenie – serweta z grubej koronki okrywająca cały budynek) może czuć się niedoceniana – uwagę przechodniów przyciąga głównie parter.
ul. Podwale 75 |
Panna w serwecie powstała w 1900 roku (jak sama bezwstydnie się chwali). Wcześniej w tym miejscu znajdowała się klinika położnicza i… cmentarze. Wprawdzie nieczynne od dłuższego czasu, ale jednak… upiorne miejsce. Ta klinika położnicza, brrr.
Kamienica została wzniesiona na zlecenie dwóch panów: Leona Rittera i Moritza Kirsteina, a zaprojektowali ją Hermann Benedickt i Wilhelm Heller (kto ciekaw projektów, niech zajrzy t u t a j). Warto dodać, że imponująca fasada szła w parze z luksusowym wnętrzem. Tak właśnie, było na bogato. Pod względem rozmiaru i standardu tutejsze mieszkania były w czołówce kamienic Breslau. Teraz najlepsze: pierwotnie na każdym piętrze znajdowały się po dwa mieszkania o powierzchni ok. 375 m kw.! To dla mnie nie do ogarnięcia. Dosłownie i w przenośni. No bo jak to – niektórzy mieszkali w suterenach, po kilka osób w ciasnym pokoju, bez wygód, łazienki, czegokolwiek, a tutaj… tutaj było chyba można jeździć na rowerze. I się zgubić. Jednak z drugiej strony… w takim mieszkaniu nigdy bym nie wiedziała, gdzie aktualnie jest mój kot. A to niedopuszczalne.
Fasada jest symetryczna, na dole środkową oś podkreśla wejście, a na dachu – przepiękny hełm. Ponoć ma latarnię, tak w którymś z mądrych źródeł wyczytałam [dopisek z 7 grudnia: OK, latarnię ma, ale nie w sensie że taką świecącą :P, tylko wieżyczkę/gloriettę. Za objaśnienie dziękuję Janowi Jerzmańskiemu]. Jak już podkreślałam, kamienica jest obficie udekorowana – eklektyzm romantyczny z nutką secesji. Starring (gwiazdują, czyli): atlanty i kariatydy formujące dwie triady przy wejściu do budynku. A wejście… och, drodzy Państwo, czysta rozpusta ;)! Mam na dysku prawdopodobnie kilkadziesiąt ujęć każdego detalu tej kutej kraty i z trudem ograniczę się do pokazania Wam “jedynie” kilku.
ul. Podwale 75 |
Zapraszam na wycieczkę – od zdobienia, do zdobienia… Mam nadzieję, że niczego nie pominęłam. Zdjęcia robiłam o różnych porach roku, choć większość jest jesienna. Niech Was nie zmyli to kwiecie przy wejściu. Zima idzie.
[GALERIA]
ul. Podwale 75 |
Wszystkie mądre informacje na temat tej kamienicy wyszperałam w następujących publikacjach:
Ciekawe czy coś się w pomieszczeniach zachowało, jakieś zdobienia na sufitach itp.
Słyszałam wstrząsające historie o tym, że… nic. Goło, gładko i w ogóle bieda. Nie wiem na ile to prawda. Ale inni wiedzą więcej 😉 – dwa fajne komentarze odnośnie tej kamienicy znalazły się na FB bloga: tutaj, ten o pokoiku służącej http://on.fb.me/15XCRpl i tutaj, o melinie http://on.fb.me/1AMkFbQ.
Melina? W takim miejscu? Żule to mają fantazję…
Niedawno tam byłem. Faktycznie, detali zatrzęsienie. Dobrze to teraz na spokojnie pooglądać na fotkach.
I kondycję, i szczęście – wejść czy zejść z ostatniego piętra wysokiej kamienicy i to jeszcze po wypiciu czegoś mocniejszego… Cud, że bez ofiar śmiertelnych się obyło.
Cieszę się, że zdjęcia się przydadzą :). Pozdrawiam!
Ja tam spędziłam całe dzieciństwo, kiedyś była ta szkoła muzyczna i dużo zakamarków do zabawy.
Kilka lat temu bywałam w jednym z mieszkań, niestety wrażenie jak w bloku – nagie ściany i sufity, "zwykłe" okna..