Renowacja klatki schodowej – przed i po
Dzisiejszy post to przede wszystkim uczta dla oczu. Przekonajcie się sami, jakie są efekty działań zgranej wspólnoty mieszkaniowej i doskonałych fachowców. Obejrzyjcie fotorelację!
“Ta z tarasem” – to hasło zwykle wystarczało do uściślenia o której kamienicy z Kniaziewicza się mówi. Balkon tej wielkości, w kamienicy, właściwie w centrum miasta – po prostu rozpusta. Jednak to tarasowe skojarzenie ma teraz konkurencję w postaci klatki schodowej… Znacie już temat organizacji remontu przy Kniaziewicza 17 od strony merytorycznego zaplecza (o szczegółach pisaliśmy tutaj). Przed Państwem spacer zdjęciowy: renowacja klatki schodowej – przed i po.
Kamienica z niespodzianką
Klatkę schodową miałam przyjemność zwiedzić dzięki uprzejmości jednej z lokatorek, Pani Jolanty Nanowskiej (której ogromnie dziękuję za oprowadzenie i za wszystkie informacje :)). Na niedomkniętą bramę czy niedziałający domofon nie miałam co liczyć, gdyż mieszkańcy dbają o swoje domostwo. I całe szczęście, bo za solidną bramą dzieją się cuda. Sień jest odświeżona. Uzupełniono bogate sztukaterie, ściągnięto dziesięciolecia fantazyjnych warstw farby iiii… niespodzianka! Pod spodem odkryto wspaniałe malatury w stylu pompejańskim. Koszt przywrócenia im dawnego blasku znacznie przekraczał założony budżet remontu. Oprócz malatur sień okazała się bogata również w… bonusowe okno. O małej klęsce urodzaju niespodzianek przy Kniaziewicza rozmawiałam z Panią Luizą Wiktorią Kostańską, która pracowała przy renowacji.
Okiem eksperta
EK: Skąd to okno w sieni?
LWK: Najprawdopodobniej doświetlało łazienkę lub korytarz. Sam fakt jego istnienia podkreśla troskę ówczesnych projektantów o to, by pomieszczenia były jak najlepiej doświetlone. To bardzo ciekawe odkrycie, nie spodziewaliśmy się okna w tym miejscu, choć po strukturze tynku można było się domyślać, że wprowadzono tam jakieś zmiany. Niestety ostatecznie lokatorzy zadecydowali, by okno zakryć ponownie.
EK: W ile warstw farby obrosły ściany przy Kniaziewicza?
LWK: Mniej więcej 5 – 6 warstw, zatem nawet nie tak dużo. W dolnych częściach sieni farba odchodziła już samoistnie, całymi płatami, co najpewniej było skutkiem powodzi w 1997 roku. Pod spodem krył się naprawdę dobrze zachowany gips.
EK: Zachowała się jeszcze jedna tajemnicza złota warstwa, co do której zdania były podzielone…
LWK: Tak, nie była to typowa malatura, nie była to marmoryzacja (jak choćby na kolumnach w sieni). Można pokusić się o nazwanie tego mazerunkiem, jak w przypadku drewna, choć jednak nie do końca… Warstwa przypominała bursztyn i tak też się mieniła. Pani konserwator była zdania, że bez wątpienia jest to warstwa wtórna. Ja jednak nie jestem do tego przekonana, gdyż już na tej bursztynowej powłoce znajdowaliśmy kolejne malatury – pamiętam, że pojawił się m. in. malowany kimation. To może oznaczać, że złota warstwa należała do tych pierwotnych. Jeśli tak właśnie było, to cała klatka schodowa z jej “marmurami” na kolumnach i złoceniami na suficie należała do tych najbogatszych.
Podczas skuwania warstw malarskich na jednej ze ścian ekipa natrafiła też na swego rodzaju wydrapane obramienie. Bardzo mnie to zaintrygowało. Czy pierwotnie było tam coś, co z czasem zostało zniszczone, czy może nie zdążyło tam nic powstać, gdyż w trakcie prac zmieniła się koncepcja? To kolejne pytanie, które pozostanie bez odpowiedzi.
EK: Jak długo trwały trwały Wasze prace?
LWK: Niecałe dwa miesiące. Pracowałyśmy we dwie. Warto zaznaczyć, że zakres naszych prac był niewielki, kamienica jest bardzo bogata, a my nie odkrywałyśmy np. głowic, nie wiemy co na tych kapitelach może być.
Za kulisami
Ostatecznie, za zgodą wszystkich zaangażowanych, sień została pokryta farbą, która jednocześnie odświeżyła wnętrze i zabezpieczyła oryginalne malatury. W kilku miejscach (zarówno w sieni, jak i na klatce schodowej) zostały one odkryte, by dyskretnie przypominać o przeszłości budynku. Pani Luiza udostępniła nam kilka zdjęć, które wykonała podczas prowadzenia prac. Zatem: cieszcie oko tym, czego zwykły śmiertelnik przeważnie nie ma szans zobaczyć ;).
LUARTE, czyli Luiza Wiktoria Kostańska – o sobie mówi, że nie jest artystką, ale potrafi odtwarzać. Bardzo dobrze widzi barwy i elementy, których brakuje. W zawodzie od 11 lat. Lubi różnorodność, jaką oferuje jej ta praca. Zlecenia trwają po dwa – cztery miesiące, raz więc są polichromie, innym razem sztukaterie, cegła, płytki ceramiczne. We wrocławskich kamienicach jej prace można podziwiać m. in. w Kamienicy pod Złotym Dzbanem, przy Paulińskiej czy na Komuny Paryskiej. Nowe wyzwania i niespodzianki nie pozwalają jej na nudę, za to motywują do ciągłego rozwoju. I choć czasami odgraża się, że zrezygnuje z tej pracy, to równocześnie przyznaje: “Nawet mając pracowników, po prostu nie wyobrażam sobie, by osobiście nie wejść na rusztowania i trochę w tym wszystkim podłubać, bo… to jest po prostu niesamowicie fajne :)”.
Kronika remontu
Idziemy dalej. Płytki podłogowe w sieni – praktycznie bez zniszczeń. “Kiedyś to robili, a teraz to nie robią”! I niech będzie, żem boomer, trudno. Ludzie drepczą po tych płytkach od 143 lat, a one nic! Jestem pod wrażeniem. Dalej – schody. Te już odczuły upływ czasu, dlatego zasłużyły na gruntowny remont. Podczas prac przy stolarce okiennej ekipa natrafiła na ciekawe znalezisko w postaci starych gazet, które Pani Jolanta troskliwie zabezpieczyła. Jedna jest z 1882 roku, druga z ok. 1931. Zobaczcie, Greta Garbo jako Mata Hari w Tauentzien Theater! Jestem ciekawa, czy kamienica skrywa więcej takich drobiazgów, np. pod podłogami mieszkań, czy gdzieś za starymi futrynami. Powiem tak: mieszkańcom się to należy, bo ich troska o kamienicę i zainteresowanie jej losami są wręcz wzruszające. Wiecie, że prowadzili swoją kronikę remontu? Pani Jolanta dzielnie fotografowała postępy prac, więc wszystko jest udokumentowane.
Świadkowie przeszłości
Kolory farb na ścianach dobrano na podstawie badań stratygraficznych. W zestawieniu z ciepłem drewnianych stopnic, delikatnym ażurem żeliwnej konstrukcji i efektownymi drzwiami do mieszkań rezultat jest po prostu wspaniały. Na balustradach zachowały się fragmenty lamp gazowych. Oryginalne malatury wyglądają zza szyby. Do tego dochodzi smaczek w postaci prześlicznych kolorowych szybek w oknach. Oryginalne szybki z wzorem słońc lub liści dębu przeniesiono z drzwi do mieszkań (gdzie zastąpiło je tzw. bezpieczne szkło). Wiem, że nie jestem obiektywna, jeśli chodzi o zachwyty nad kamienicami, dlatego sami zajrzyjcie do galerii Renowacja klatki schodowej – przed i po na końcu wpisu. Wszystkie detale razem dają ten efekt wow, prawda? Warto wspomnieć, że smakowite detale zachowały się również w samych mieszkaniach. W galerii na końcu wpisu znajdziecie zdjęcia przepięnych oryginalnych pieców kaflowych.
Niestety nie każdy świadek przeszłości miał tyle szczęścia. Za pięknymi oknami klatki schodowej czai się widok z filmu postapo, gdyż zrujnowane oficyny nie doczekały się pomocy. Ponoć w niektórych mieszkaniach kamienicy frontowej zachowały się jeszcze drzwi wiodące do tych “skrzydeł”… Ależ to musiały być przestrzenie! Obecnie maleńka studnia w podwórzu i otaczające ją budynki są już chyba nie do odratowania.
Skarbiec na strychu
Wspólnota dziarsko kroczy remontową ścieżką. Wyłonili już firmę, która ma przeprowadzić remont elewacji (pisaliśmy o tym tutaj). Fasada jest mocno zdobiona, bardzo efektowna, ale też solidnie zniszczona. Przez lata odpadały od niej zdobienia, które, uwaga, uwaga, mieszkańcy cierpliwie gromadzili na strychu z nadzieją, że przydadzą się ekipie remontującej. Tak powstał… hm, sejf detali architektonicznych? Raczej nie “bank”, bo lokatorzy ani myślą pozbywać się swoich skarbów.
Plan jest taki, by remont elewacji zakończyć jeszcze w tym roku. Wrocławskie Kamienice będą na bieżąco monitorować postęp prac, dlatego w poniższej galerii, oprócz zdjęć odświeżonej sieni i wyremontowanej klatki schodowej, znajdziecie także szczegółowe zdjęcia detali fasady. Uwieczniamy stan “przed” i czekamy na “po”.
Pingback: URL