ul. Traugutta 67
Z tą ulicą mam jeden problem. Pozornie wszystko jest wspaniale – mnóstwo kamienic, większość nieskalana żadną kaczuszkową mazią i styropianem, wszystkie stare i dostojne…
… Ale na bogów wielkich a przedwiecznych: jakie one brudne! Traugutta to bardzo ruchliwa ulica. Osad wszelaki zgromadzony na fasadach skutecznie ukrywa całe ich piękno. Ba, czasem ukrywa nie tylko piękno rozumiane jako odczucie, pewne wrażenie, ale i w sensie bardziej dosłownym: skrywa całe pokaźne sztukaterie. I inne niespodzianki… Ale o tym później.
Kamienicożerca
Traugutta 67 jest niezwykle “wrocławską” kamienicą. Fasada zdobiona klinkierem, liczne sztukaterie, piękne naczółki. I jak każda kamienica, ma swój lokalny koloryt…
Płytki w sieni coś zjadło (ani śladu po nich nie znalazłam). Możliwe, że to samo spotkało drzwi oddzielające sień od klatki schodowej. Żarłoczny niszczyciel musiał przejść po trasie brama wejściowa – piwnica, bo ostatnie podejrzane braki (tym razem malownicza dziura w ścianie) były właśnie w ściance wydzielającej zejście do piwnicy. Brr. Zachowały się zdobienia w sieni. Widać Kamienicożerca nie gustował w sztukateriach. Wzruszyły mnie latarenki oświetlające hol. Ktoś postanowił wczuć się w klimat i oto, zamiast łysych żarówek wiszących na kablach są latarenki. Kamienica ma też ładne schody – może bez szaleństw rodem ze Świdnickiej, ale są miłe dla oka ażurowe podstopnice.
Zdobienia fasady, począwszy od okazałych naczółków pierwszego piętra, a na posępnych dziadowych (hm… “dziadowskich”?) obliczach między okienkami strychu – czarne jak święta ziemia. Kiedy odwiedzałam tę kamienicę po raz pierwszy, latem (część zdjęć jest z tego okresu właśnie), w oknach na czwartym piętrze stały korytka z kolorowymi pelargoniami. Gdy odwiedzałam nr 67 ponownie w marcu – kwiatów naturalnie już nie było i tym sposobem jedyny kolorowy i… czysty akcent fasady zniknął. Pojawiła się za to niepowtarzalna okazja wynajmu pomieszczenia na parterze. Panie, no wynajm pan, no! 😉
Halabarda i krasnale
Niezależnie od pory roku kamienica z Traugutta 67 ma jeden weselszy i niepowtarzalny akcent na stałe. Tylko dla uważnych, bo również pokryty jest sporą warstwą ulicznego kurzu. Na bramie zamieszkały krasnale! Dwa krasnale i halabardzista. Jestem w stanie zrozumieć sens mocowania blachy na bramie (ochrona przed zniszczeniem – a z tego, co zauważyłam, w tym miejscu bramy niszczą się dość szybko). Mogę też usprawiedliwić halabardzistę, gdyż posępni dziadowie u góry fasady wyglądają mi na halabardzistów właśnie ;). Ale skąd te krasnale? Czy chodziło o nawiązanie do wrocławskiej krasnalowej gorączki, czy też może jest jakaś legenda, baśń? Coś, co łączy obie “profesje” ;)? Macie jakieś pomysły?
Od dawna wiadomo, że najlepsze zbroje i broń (w tym dla halabardzistów) pochodzą z krasnoludzkich kuźni 😛
Ależ mości Vilco, to krasnoludkowie są, nie krasnoludy! One mogą najwyżej do mleka… 😉
Kocham wrocławskie krasnale!!! Ups.. musiałam to wyznać, ale.. nie wydajcie mnie proszę! ;D
To Ja Śnieżka
Jeśli bym miała do wyboru złą macochę i krasnale… W pełni rozumiem i popieram 😉
A do krasnali dołączył KOT do wycierania butów z błota 🙂
BasiaM
Być może było to jakieś przedszkole lub sierociniec, stąd te krasnoludki ? 🙂 Zawsze mnie to zastanawiało, a mijałam tą kamienicę parę razy dziennie 🙂