Do poczytania: “Wrocławskie wille i osiedla willowe doby historyzmu”
W ramach działalności Wrocławskich Kamienic będziemy wynajdywać dla Was książki, które mogą zainteresować miłośników wrocławskiej architektury. Pisałam już kiedyś o dwóch świetnych publikacjach Beaty Maciejewskiej: “Spacerownik Wrocławski 2” oraz “Wrocław tkwi w szczegółach”. Dziś pora na książkę, którą dostałam na osłodę covidowych czasów zarazy. „Wrocławskie wille i osiedla willowe doby historyzmu” pani dr hab. Agnieszki Tomaszewicz. I wiecie co? Pomogła! Dzięki szczegółowym opisom, wspaniałym zdjęciom (niezawodny pan Stanisław Klimek) oraz planom i projektom miałam wrażenie, że zwiedzam to wszystko osobiście.
Willowy katalog
Książka ta to zbiór 127 wrocławskich willi – 65 zachowanych i 62 już nieistniejących. Architekta i historyczka architektury z Politechniki Wrocławskiej przygotowała dla czytelników ok. 200 stron stron dotyczących nurtów stylowych obecnych w architekturze willowej Breslau, ale również przybliżyła związane z tematem przepisy prawne i koncepcje rozplanowania przestrzennego budynków. Po tym bogatym „wykładzie” czytelnik dostaje prawie 300 kolejnych stron swoistego katalogu willi dawnego Wrocławia. Wille ułożone są alfabetycznie, według ulic, przy których się znajdują lub znajdowały. Każda opisana jest według tego samego schematu – dane adresowe, a następnie w miarę możliwości nazwisko inwestora, projektanta lub wykonawcy, data powstania budynku i jego ważniejszych przebudów do 1945 roku. Znalazło się miejsce na rzuty, projekty np. elewacji, a niekiedy można dowiedzieć się czegoś o właścicielu. Wille nadal istniejące są dodatkowo sfotografowane w stanie obecnym.
Jak ze snów
O tym, jak obrazoburczo to wszystko działa, niech świadczy fakt, że nieistniejąca już willa z Akacjowej 16… po prostu mi się przyśniła. Malowniczy projekt z 1900 roku, neorenesansowy budynek złożony z kilku brył różnej wysokości, wieże, wykusze, loggie… No i te okna! Każde trochę inne. Z lupą oglądałam rysunki. Zawsze byłam pełna uznania dla architektów, którzy potrafili zaprojektować coś tak pozornie szalonego, a jednocześnie niepowodującego bólu zębów. Ta willa była po prostu bajkowa. Mam nadzieję, że w kolejnym śnie będę zwiedzać jej wnętrza. 😉
Gipsowe lwy
“W dobie przemysłowej mieszkanie w osiedlach podmiejskich stanowiło pożądaną alternatywę dla życia w miastach, które postrzegano jako miejsca nieprzyjazne, niezdrowe i pozbawione zieleni. Ponadczasowa okazała się ideologia, która wiązała willę z utopią wergiliańskiej Arkadii, chętnie utożsamianą w XIX wieku w niemieckim obszarze kulturowym z mieszczańskim ideałem życia rodzinnego, które zamknięto w zaciszu domowym po rozdzieleniu strefy publicznej (miejsce pracy) i prywatnej (mieszkanie) na początku epoki przemysłowej. Wille stały się symbolem emancypacji mieszczaństwa, zostały bowiem „zapożyczone” ze świata arystokracji, a ich dziewiętnastowieczna ewolucja ilustrowała wzrost znaczenia i zamożności nowej klasy średniej”.
Czy coś się zmieniło? Metraż, z pewnością. Skoro „apartamenty” mają teraz czterdzieści metrów, to i „willa” może nie mieć stu. Na obrzeża miasta kierują ludzi na ogół ceny, bo z zielenią to i tam bywa różnie. Jednak tęsknoty willowe nadal wychodzą – zwykle niefortunnie – w projektach współczesnych domów (tu wieżyczka, tam kolumienka, gdzieniegdzie gipsowy lew… Jednak tu już nie ma tej magicznej spójności, a zęby bolą, oj, bolą…).
Na stronie Politechniki Wrocławskiej możecie przeczytać niezwykle obszerny wywiad, który z autorką książki przeprowadziła Lucyna Róg-Wolska. Zachęcam do lektury – po tym już z pewnością sięgniecie po “Wrocławskie wille i osiedla willowe doby historyzmu”.
Jest tam coś o willach na Borku? Kilka z nich strasznie mi się podoba : )
Jest, jest. Borek to niesamowicie klimatyczne miejsce. Bardzo lubię spacerować w okolicach pl. Anielewicza.